Karpaty obejmują prowadzenie w serii
Półfinałowy pojedynek w I lidze kobiet wkroczył w decydującą fazę. Pod dwóch spotkaniach rozegranych w Rzeszowie rywalizacja przeniosła się na krośnieński parkiet. Miała być magia rodem z „Władców Pierścieni”, a w zamian za to kibice otrzymali prawdziwy thriller. Hitchcock by się nie powstydził takiego scenariusza. Do wyłonienia zwycięzcy potrzebny był tie-break, w którym lepsze okazały się krośnieńskie zawodniczki.
Karpaty obejmują prowadzenie w serii
Półfinałowy pojedynek w I lidze kobiet wkroczył w decydującą fazę. Pod dwóch spotkaniach rozegranych w Rzeszowie rywalizacja przeniosła się na krośnieński parkiet. Miała być magia rodem z „Władców Pierścieni”, a w zamian za to kibice otrzymali prawdziwy thriller. Hitchcock by się nie powstydził takiego scenariusza. Do wyłonienia zwycięzcy potrzebny był tie-break, w którym lepsze okazały się krośnieńskie zawodniczki.
W mecz lepiej weszły gospodynie, które odpierając bardzo mocne ataki rywalek, wypracowały sobie nieznaczną przewagę. Karpatki rozkręcając się z akcji na akcję powoli przejmowały kontrolę nad wydarzeniami na parkiecie na co bardzo szybko zareagował Marcin Wojtowicz, dwukrotnie prosząc o czas. Rady szkoleniowca pomogły zawodniczkom Developresu wrócić do gry i w połowie partii zbliżyć się do rywalek na jeden punkt. Kolejne minuty to seria niewymuszonych błędów rzeszowskiego zespołu, którą Karpatki szybko przekuły w kilkupunktową przewagę. Kiedy wydawało się, że gospodynie zejdą na pierwszą przerwę w meczu z zaliczką w postaci wygranego seta, ponownie do głosu doszedł Developres. Rzeszowianki w kilku kolejnych akcjach wykazały się niezwykła skutecznością, odrabiając punkt za punktem. Ze stanu 24:19 szybko zrobiło się 24:24. W końcówce więcej zimnej krwi zachowały podopieczne Marcina Wojtowicza i to one schodziły z parkietu z podniesionymi głowami.
Początek drugiej partii to kontynuacja dobrej gry w wykonaniu Developresu. Przerwa, o którą po kilku piłkach poprosił Dominik Stanisławczyk, podziałała na krośnieńskie zawodniczki niezwykle mobilizująco. Kilka punktów wyrwanych rywalkom pozwoliło wyrównać stan seta, na co z kolei szybko odpowiedział szkoleniowiec Developresu, zapraszając zespół na krótką rozmowę. Kolejne minuty to gra na styku i żaden z zespołów nie potrafił „urwać się” rywalowi. Rozstrzygnięcie przyniosły dopiero ostatnie piłki, w których umiejętności oraz szczęście było po stronie gospodyń. Wygrywając drugiego seta do 22, Karpatki wyrównały stan meczu.
Trzecia partia była równie zacięta i podobnie jak w drugim secie żaden z zespołów przed długi okres nie potrafił wypracować przewagi, pozwalającej myśleć o kontrolowaniu przebiegu wydarzeń na parkiecie.Doświadczenie wyniesione przez Karpatki z poprzednich partii zaowocowało. Krośnieńskie zawodniczki zdecydowały się na długi finisz i od połowy seta powiększały przewagę. Końcówka była już tylko formalnością.
Developres, mimo przegranej w dwóch kolejnych partiach, nie zamierzał biernie przyglądać się wydarzeniom na parkiecie i od pierwszych minut czwartego starcia narzucił bardzo trudne warunki gry. Ze stanu 1:6 szybko zrobiło się 3:10 i mimo rozegrania jedynie kilkunastu piłek, wszystko wskazywało na to, że kibice obejrzą w tym spotkaniu tie-breaka. Karpatki rzuciły się w szaleńczą pogoń. Przewaga topniała z każdą minutą, a kiedy set wkraczał w decydującą fazę to krośnieński zespół cieszył się z dwupunktowego prowadzenia. Niestety, podobnie jak w pierwszym secie, Karpatki nie potrafiły wykorzystać otwierającej się przed nimi szansy i oddając rywalkom inicjatywę w końcowych minutach, przegrały czwartego seta 27:29.
O losach spotkania miał zadecydować tie-break, który rozpoczął się po myśli gospodyń. Kiedy na tablicy świetlnej widniał wynik 5:1 o czas poprosił szkoleniowiec Developresu. Obraz gry nie ulegał jednak zmianie i Karpatki z piłki na piłkę czuły, że są w stanie wyjść zwycięsko z tego spotkania. Developres nie dawał jednak za wygraną. Rzeszowskie zawodniczki, zmotywowane kolejną rozmową z trenerem, ponownie zaczęły przejmować inicjatywę na krośnieńskim parkiecie, zmniejszając przewagę Karpat z czterech do zaledwie dwóch punktów. Ponownie zrobił się nerwowo, ale tym razem to krośnieńskie zawodniczki wytrzymały presję i wygrały ostatnią partię w stosunku 15:13.
PWSZ Karpaty MOSiR KHS Krosno – KS Developres Rzeszów 3:2 (24:26, 25:22, 25:19, 27:29, 15:13)
Aneta Duda podsumowując na gorąco dzisiejszy występ zwróciła uwagę, że spotkanie mogło się zakończyć w trzech setach. Mimo zwycięstwa zawodniczka zachowuje chłodną głowę, bo jutro przed zespołem kolejny trudny sprawdzian, a rywal z pewnością będzie chciał wykorzystać każdy moment dekoncentracji.
„To prawda mecz mógł się zakończyć w trzech setach. Niestety miałyśmy słabsze momenty, które nasze przeciwniczki skutecznie wykorzystywały. Jednak najważniejsze jest to, że potrafiłyśmy wychodzić dziś z każdej opresji i ostateczny wynik meczu był na naszą korzyść. Nie popadamy w euforię, bo to jutro czeka nas najważniejszy dzień, liczymy na naszych kibiców, którzy mam nadzieję w tak licznym gronie jak dziś będą prowadzić nasz zespół do zwycięstwa.”
Z oceną środkowej krośnieńskiego zespołu zgadza się również Paulina Czekajska. Grająca na pozycji libero zawodniczka wyraziła nadzieję, że jutrzejsze spotkanie przyniesie rozstrzygnięcie w serii półfinałowej.
„Oczywiście, że [mecz] mógł zakończyć się w trzech setach. Przegrałyśmy je na własne życzenie przez brak konsekwencji w końcówkach. Do tego wkradły się nerwy, jednak liczy się wynik końcowy. W play-off liczy się zwycięstwo, wiec rezultat setów jest mniej ważny. Bardzo cieszymy się ze zwycięstwa i mamy nadzieje, że jutro zakończymy u siebie pierwsza rundę play-off. Obyśmy jutro mogły cieszyć się razem z kibicami tak jak dzisiaj.”
Katarzyna Nadziałek zwróciła uwagę, że mimo korzystnego wyniku, dzisiejsza dyspozycja zespołu pozostawiała nieco do życzenia. Na szczęście drobne braki w rozegraniu udało się przykryć sercem i wolą walki. Zawodniczka nie zapomniała również o krośnieńskiej publiczności, która dotrzymała kroku rywalizacji na boisku i stworzyła fantastyczną oprawę.
„Popełniliśmy dużo błędów. Ze swojej strony mogę powiedzieć, że moje rozegranie pozostawiało wiele do życzenia, ale dziewczyny atakowały z każdej piłki i za to im dziękuję. Obiecałyśmy, że zostawimy serce na boisku i tak było! Zawsze walczymy do końca, nigdy się nie poddajemy! Chciałam podziękować kibicom za wspaniały doping i mam nadzieję, że taka oprawa będzie już zawsze na meczach, zarówno żeńskich jak i męskich.”
Joanna Bednarczyk, pełniąca rolę asystenta trenera Karpat, zaznaczyła, że spotkanie stało na bardzo wysokim poziomie. Przy tak wyrównanych drużynach drobne błędy mogą decydować o końcowym wyniku, czego próbkę mogliśmy oglądać w końcówce pierwszego seta.
„Szkoda, że nie wykorzystaliśmy szansy na zwycięstwo 3:0, bo z pewnością była taka możliwość, ale w play-offach ważne jest zwycięstwo. Przez większość meczu to my nadawaliśmy ton grze z momentami zachwiania, zwłaszcza w końcówce pierwszego seta, gdzie mieliśmy kilkupunktową przewagę aż do piłki setowej. Wtedy wkradła się nerwówka i popełniliśmy kilka błędów. Mecz stał na wysokim poziomie, wiele wspaniałych obron zmuszało rzeszowianki do popełniania błędów, a nasz blok skutecznie zatrzymywał je na siatce. Dziękujemy kibicom za wspaniały doping, który z pewnością dodaje skrzydeł dziewczynom.”